CD&T logo
  • English
  • Polski

Znowu zmiany? Dziękuję, postoję

Znowu zmiany? Dziękuję, postoję

Tyle ostatnio dzieje się w świecie motywacji. Mówcy motywacyjni wyrastają jak grzyby po deszczu i, co ważniejsze, mają klientów – nieustannie. A jeśli tak, to znaczy, że ludzie bardzo potrzebują, żeby ktoś ich popchnął: do roboty, do nauki, do schudnięcia, do rzucenia czegoś, do rozpoczęcia czegoś, do zakończenia związku, do podjęcia decyzji, do zaprzestania narzekania itd., itp. Po zakończeniu szkolenia czy sesji życie tych ludzi zmienia się diametralnie: biorą się do roboty i do nauki, wszyscy są szczupli i wysportowani, rzucają palenie i toksyczne związki, zaczynają podejmować kobiece/męskie decyzje i je realizować, przestają jęczeć i narzekać i myślą pozytywnie, generując dobrą energię, którą zarażają swoje otoczenie…

Według doniesień wielu portali jednym z najpopularniejszych postanowień i planów Polaków jest odchudzanie i zmiana swojego wyglądu; kolejnym jest rzucenie nałogów i zmiana pracy na lepszą. Ale nawet po szkoleniach i sesjach motywacyjnych zmienia się niewiele i u niewielu – plany pozostają w sferze życzeń i decyzji, że „od jutra zaczynam”, a następnie do głosu dochodzą narzekania, że „nic mi się nie udaje”.

Na czym polega trudność w wytrwaniu w swoich postanowieniach i decyzjach?

Wprowadzenie każdej zmiany wymaga spełniania kilku czynników. W zależności od tego, czy jest to wielka i znacząca zmiana, będzie ona wymagała odwagi podjęcia ryzyka rzucenia się w nieznane. Rzucenie się w nieznane w tym przypadku to nie dwutygodniowa podróż do egotycznych krajów z zapewnionym hotelem i posiłkami. To może być prawdziwy survival. Warunkiem niezbędnym podjęcia takiej decyzji jest wewnętrzna akceptacja zmiany i przekonanie o jej słuszności. Przykładem tego może być decyzja o otwarciu własnej firmy. Trzeba być przygotowanym na to, że będą wzloty i upadki – czasami bardzo bolesne. Trzeba też rozważyć swoje predyspozycje, swoją wytrzymałość i odporność, które pozwolą na konsekwentne realizowanie obranego planu. Krótko mówiąc, trzeba opuścić swoją strefę komfortu.

Strefa komfortu to psychologiczna przestrzeń bezpieczeństwa, często bardzo złudna. Tkwienie w strefie komfortu to swego rodzaju pułapka, która powstrzymuje przed podejmowaniem nowych wyzwań z obawy przed porażką, utratą bezpieczeństwa lub ogólnie pojętej wygody. Skrajnym tego przykładem jest więzień – w sensie dosłownym i w przenośni, który potrafi żyć tylko w więzieniu. Tam dopracował się swojej pozycji w hierarchii, zna zasady i w takim oswojonym środowisko czuje się bezpiecznie.
Wyjście ze strefy komfortu niewątpliwie wymaga także rygorystycznej dyscypliny, utrzymanie której w długim czasie jest niezwykle trudne. Przyjęcie postanowienia, że od teraz wchodzę na drakońską dietę, rzucam palenie i uczę się języka obcego lub robię brzuch na siłowni może wkrótce – w wewnętrznej rozmowie ze sobą – zostać wyperswadowane argumentami, że przecież są przyjemniejsze rzeczy, czyli najczęściej te stare przyzwyczajenia. Tym bardziej, że jak już zrobimy ten brzuch, trzeba go jeszcze utrzymać. I nagle okazuje się, że osiągnięcie docelowej wymarzonej wagi lub rzeźby to nie koniec, lecz dopiero początek. Osiągnięty efekt, czegokolwiek by nie dotyczył, wymaga kontynuacji. Trudno powiedzieć, co będzie kosztowało więcej wyrzeczeń: etap dochodzenia do celu czy etap utrzymywania osiągniętego celu, rozwoju i kolejnych osiągnięć. W chwili słabości wpadamy w emocjonalne i wagowe jojo, motywacja pryska jak bańka i nadchodzi poczucie porażki. W konsekwencji poczucie własnej wartości maleje w tempie przyspieszonym. Męczące i demotywujące staje się już samo gadanie o zmianie i o tym, że od nowego roku, od poniedziałku, od jutra zmieniamy życie. Im dłużej bowiem utrzymujemy przekonanie o porażce, tym trudniej przychodzi podjęcie decyzji o zmianie. Jeśli natomiast uda nam się pokonać swoją słabość, rośniemy we własnych oczach, a każde osiągnięcie dodaje nam skrzydeł i motywacji, aby sięgać po więcej.

Zmiana budzi w nas lęk i opór szczególnie wtedy, gdy jesteśmy tej zmianie podporządkowani, np. w pracy. Czasami nawet zmiana ustawienia biurka, zmiana sposobu wysyłania maila lub wprowadzenie nowej procedury automatycznie wywołuje w nas sprzeciw. Na korytarzu dyskutujemy z innymi, kwestionujemy i zadajemy pytania w stylu, „A po co to? Przecież było dobrze. To nie ma sensu.” itp. Zachowanie to odzwierciedla dokładnie tezę niemieckiego filozofa Artura Schopenhauera, który pisał, że każde dochodzenie do prawdy, a zatem uleganie zmianie, przechodzi przez trzy etapy. Najpierw następuje jej wyszydzenie, np. „Co ten oszołom znowu wymyślił.”, „To się w życiu nie może udać.”, „Ambitny.” Kiedy się okazuje, że jednak to ma duże szanse powodzenia i się udaje, następuje gwałtowny opór, np. „Przyszedł i miesza.”, „Nie będę togo robić.”. Niestety i ta faza mija. W końcu nowy stan uznawany jest za oczywisty, wszyscy się z nim godzą i uzyskują lepsze wyniki i prawdopodobnie za jakiś czas będzie bunt, kiedy trzeba będzie coś w nim zmienić.

Okazuje się, że wprowadzanie zmian w organizacjach, takich jak zakłady pracy, jest do tego stopnia trudne, że problem ten stanowi odrębne zagadnienie badań nad zarządzaniem zmianą. Zarządzanie zmianą jest bowiem procesem, którego nie można do końca zaplanować, przewidzieć czy określić, ponieważ przebiega on w zespole ludzkim, czyli w grupie z zasady stawiającej opór wobec zmiany.

Jakkolwiek bezpiecznie i bezproblemowo chcielibyśmy przejść przez życie, już Heraklit z Efezu (535 p.n.e. – 475 p.n.e.) twierdził, że „jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana”. Od tego czasu w tej kwestii nic się nie zmieniło oprócz może jednego szczegółu – niezwykłego przyspieszenia zachodzących zmian w świecie, w którym żyjemy i konieczności równie szybkiego dostosowania się do zmieniających się warunków życia. Warto więc zastanowić się, czy będziemy sami podejmować decyzje o własnym życiu i zmianach, czy decyzje te będą podejmowane za nas. Czy tego chcemy, czy nie, samo dostosowanie się do wymagań zewnętrznych, np. do zmieniającej się pogody czy nowego kodeksu drogowego, to też zmiana. Zawsze też można podjąć decyzję, że nie podejmujemy żadnych zmian, ale to z kolei też jest decyzja. Nie zmuszajmy tylko swoją bierną postawą innych do dostosowania się do naszej bierności i tkwienia w ułudzie wygody. Jeszcze się bowiem nie zdarzyło w historii świata, żeby to świat dostosował się do jednostki.

Tło zdjęcie utworzone przez freepik – pl.freepik.com

#motywacja, #słabość, #strefakomfortu, #wola, #zarządzaniezmianą, #zmiana